Aktualności
27 sierpnia 2019

  • JVC
  • Aktualności
  • Obszerna recenzja autorstwa użytkownika projektora DLA-RS540

Obszerna recenzja projektora DLA-RS540

 

JVC DLA-RS540, mimo iż od jego premiery minęło sporo czasu, w dalszym ciągu cieszy się ogromną popularnością wśród miłośników kina domowego, mogąc się poszczycić statusem projektora niemalże kultowego. Jeden z użytkowników szczegółowo opisał swoją przygodę z 540-stką.

 

 

Zdjęcie: Krogulec / dobreprogramy.pl

 

Projektor JVC DLA-RS540 – dla prawdziwych

maniaków kina domowego

Oddając się jakiejś pasji łatwo zatracić się w niej bez reszty. Mój brat, który jest zapalonym cyklistą, nieustannie udoskonala swój rower, wymieniając co rusz wszystkie, nawet najdrobniejsze elementy. Jestem pewien, że za to czym jeździ obecnie można by spokojnie kupić samochód. Albo fajny motor. Albo jedno i drugie.

Znam też fanatycznych graczy, którzy wzdychają za super wydajnymi komputerami z zylionem rdzeni, toną RAMu i kilkoma monitorami. Nieustannie unowocześniają swoje maszyny, żeby uzyskać kilka FPSów więcej w jakiejś grze albo maksymalnie podbić detale. Efekt jest przyznam zwykle spektakularny, a najnowsze tytuły odpalone na takich cudeńkach zapewniają opad szczęki. Kosztuje to jednak także ciężarówkę pieniędzy.

W prawdziwą pułapkę można jednak wpaść będąc – tak jak ja – nieuleczalnym fanem domowego kina. Skoro kino to projektor, a ceny takich urządzeń z adekwatnej dla ortodoksów półki jakościowej przyprawiają o prawdziwy zawrót głowy. Wertując dane techniczne, recenzje, opinie na forach, szybko można stanąć na pułapie kilkudziesięciu tysięcy złotych, a nawet dobić do stu. Szaleństwo. Chyba, że ktoś jest arabskim szejkiem albo rosyjskim oligarchą ;)

W tej sytuacji większość kinomaniaków zadowala się telewizorem, których ceny znacznie spadły i obecnie nawet 65-calowego OLEDa można kupić za ok. 7 tys. zł. Mówcie jednak co chcecie, ale to nie jest domowe kino. Sam posiadam taki telewizor (Sony A1) i choć obraz jest naprawdę fenomenalny to kinowych wrażeń nie zapewnia. Przede wszystkim dlatego, że jest... za mały.

Z drugiej strony tanie projektory również nie powalają na łopatki, można tylko się zrazić. Modele w cenach poniżej 10 tys. zwykle nie generują ładnego obrazu, czernie są szare, kolory nienaturalne, a do tego często głośno pracują. Wyjątki można policzyć na palcach jednej ręki – np. Sony VPL-HW65ES (ok. 8 tys. zł), piękny obraz, jednak nie zapewnia wsparcia rozdzielczości 4K, o HDR nie wspominając. Albo Epson EH-TW7400 (7,5 tys. zł) – świetny projektor, ładne kolory, ale brakuje mu aktywnej przysłony, przez co nie oferuje smolistych czerni.

Zabawa zaczyna się więc dopiero od Epsona EH-TW9400, a to już grubo powyżej 10 tys. zł. Sufitu w zasadzie nie ma. Roku temu testowałem Sony VPL-VW760ES za 65 tys. zł, a nad nim w ofercie tego producenta są jeszcze dwa wyższe modele, z których droższy kosztuje... 230 tys. zł. W tym szaleństwie jest jednak pewien rodzynek, który powinien zainteresować maniaków kina domowego oczekujących bezkompromisowej jakości.

JVC DLA-RS540

Wsród koneserów kina domowego, projektory JVC i Sony stawiane są na absolutnym jakościowym piedestale. Nic zresztą w tym dziwnego, skoro tylko te firmy oferują urządzenia wykonane w oparciu o najdoskonalszą technologię projekcji: LCoS (D-ILA w nomenklaturze JVC, SXRD w Sony), dzięki czemu oferują niezrównaną jakość obrazu.

Dla przypomnienia, na rynku funkcjonują 3 główne technologie. Pierwsza z nich, LCD/HTPS (3LCD w Epsonie), polega na przepuszczaniu światła przez 3 panele ciekłych kryształków ze składowymi RGB. Obraz powstały w ten sposób ma zwykle ładne kolory, ale nie zachwyca czerniami (bo światło przechodzi przez wspomniane panele). Do tego wymaga okresowej wymiany filtrów powietrza. Drugą popularną technologią jest DLP, opracowana przez Texas Instruments, gdzie światło przepuszczane jest przez szybko obracające się koło barwne i odbijane od milionów mikro lusterek. Dzięki temu czerń jest tu zwykle "bardziej czarna" niż przy LCD, lepsze jest też wypełnienie pikseli (brak widocznej siatki), ale zwykle powstaje tzw. efekt tęczy, zauważalny przez niektóre osoby. Zalety obu technologii, przy braku wad, łączy właśnie LCoS.

 

Cały teskt: TUTAJ.